Wybornemi nader głosy
Wysławiajcie pod niebiosy,
Której gładkości porównać nie może
Jutrzenka, chociaż z ust ogniste róże
Rzuca po niebie, chociaż na swą kosę
Codzień wylewa kryształową rosę.
Same trzy siostry Charity
Wieniec z barwinku uwity,
Wziąwszy się społem za dłonie,
Kładą na jej krasne skronie.
Przed nią Jukunda z trefną Argenidą,
Za nią służebne pokojowe idą,
W jej dolnym dostać miejsca fraucymerze
Ledwie się zdało przechwalnej Wenerze,
Do niej Amor skrzydłobiały
Z łuku niewypuszcza strzały,
Ale przystąpiwszy z bliska
Fijołki pod nogi ciska.
Także Pafia nie tyka jej twarzy
Swoją pochodnią, lecz jeźli się zdarzy,
Że ją obaczy, ogniów swych przygasza,
A żywych iskier z jej oczu uprasza.
Jako z jej lubego czoła
Radość wynika wesoła,
Jako z warg szkarłatnych roje
Uciecha wypuszcza swoje —
Trudno wymówić; w jej jednem pojrzeniu
Wszystka się miłość wydaje w płomieniu,
Gdziekolwiek zasię nawróci wejrzenie,
Przenika skały, porusza kamienie.
I ty Rozymundzie młody!
Ogniem przedziwnej urody
Tylko pierwszy raz dotkniony,
Wszystek gorasz rozpalony;
Ale nie zgorzesz, bowiem to ognisko
Tylko ochładza, który przy nim blisko
Stoi; a kto zań patrzy nań z daleka,
Bardziej mu szkodzi, srożej mu dopieka.
Któż gładkości nic hołduje?
Kogoż ona nie zwojuje?
Jej Jupiter władogromy,
Jej służył Wulkanus chromy.
Nie dla Heleny, lecz dla jej urody
Upadły pyszne iliackie grody,
Syn Tarkwiniego koronę utracił,
Hetman rutulski gardłem ją opłacił.
Jej daje niskie ukłony
Mądry syn możnej Latony,
Dla niej z pańskich majestatów
Idą do podłych warsztatów.
Strona:PL Sielanki Józefa Bartłomieja i Szymona Zimorowiczów.djvu/149
Ta strona została przepisana.