Bo tobie samo zgoła,
Serce me nie wydoła;
Dla ciebie cały
Ten świat jest mały.
Już Tytan konie w oceanie poi,
Już mu pochodnia dzienna z rąk wypadła,
Już późna zorza nad Celtami stoi,
A twarz rumiana troszeczkę jej zbladła,
Już parę, którą imie tylko dwoi,
Zjednoczy węzeł małżeńskiego stadła —
Niechajże u tak lubego podwoja
Cichuchno śpiewa Kalliope moja:
Ucieszne dusze, zacni oblubieńcy!
Ktoż tak kosztownie usłał wam łożnicę?
Z wierzchu wonncmi ozdobiona wieńcy,
Kunsztów malarskich wydaje tablicy,
Wewnątrz z świecami białemi młodzieńcy
Prowadzą do niej z muzyką dziewicę,
Zewsząd ozdoby przednie ją okryły,
Zewsząd kwiateczki białe ją upstrzyły.
Jednak te róże po ziemi rozlane
Nie są w ogrodzie uszczknione Diany,
I te szpalery złotem przetykane
Nie są robotą królowej z Ankony,
Także jarzącym woskiem knoty zlane
Nie topi ogień z Pafu przyniesiony —
Ale ozdoba wszystka tej łożnice
Jest pańskiem dziełem, niebieskiej prawice.
Oto idalska bogini ją mija,
Miasto niej miłość z empiru przychodzi,
Przed nią Cypryjczyk chybkie skrzydła zwija
I łuk serdeczny na stronę odwodzi,
Do niej z Fortuną młodziuchną Gracya
Tysiąc rozkoszy za rękę przywodzi,
A gwiazdy świetne rozpaliwszy lice,
Płomień na ślubne z oczu miecą świece.
Ponieważ tedy nieba wam przychylne
Do tego stanu, który bóg ustawił,
Te miejcie wróżki odemnie nie mylne,
Że was do końca będzie błogosławił;
On sam nad wami oko mając pilne
Pomnoży łask swych, których was nabawił;
Bowiem tym stanem bóg się opiekuje,
Który do jego woli się się stosuje.
Jako dwie palmie w idumskim ogrodzie
Kiedy si wzrostem jednostajnym zgodzą,
Głową tykają nieba, a na spodzie