pokaleczył, sam zaś uciekł do Polski i walczył w szeregach Stefana Batorego. W końcu z przyczyny jakowejś zawiści przebity został na polowaniu. Józef Skaliger żył w mierności, a często nawet w niedostatku, bo przejście jego na wyznanie protestanckie sprawiło, że mu we Francyi żadnej katedry powierzyć niechciano. Z mocą stoika umiał się ograniczyć w swoich potrzebach wymawiając się od przyjęcia pieniężnych nadsyłek, ofiarowanych sobie przez bogatszych wielbicieli swego talentu. Widziano nieraz jak zatopiony w książkach spędzał dni całe bez pokarmu. Onto jest twórcą nowego systemu chronologii; objaśniaczem i oczyścicielem starożytnych pisarzów: Teokryta, Nonnusa, Katula, Tibula, Propercego, Seneki, Warona i innych. Nie była ta znajomość bez przeważnego wpływu na dalszy zawód naszego Szymonowica. Polubił go bardzo Skaliger, ocenił jego zdolności i odjeżdzającemu dawał naukę: aby zdala od zgiełku i próżności świata żyjąc, nie zaniedbywał przestawać ze starożytnymi mędrcami, a nadewszystko służyć ojczyźnie swojej piórem i radą, bądźto ostrzegając ją przed niebezpieczeństwami i zabiegając takowym, bądz wysławiając cnotę a karcąc występki. Rady te wsiąkały głęboko w umysł młodego Szymona i — rozpatrując się tak w jego życiu jako i tworach — spotykamy się z niemi niejednokrotnie. Kiedy już był domownikiem i przyjacielem Zamojskiego, odwidzał go Skaliger; przypatrywał się twierdzy Zamościa, obwarowanej zdobytemi na nieprzyjaciołach działami, rozmawiał z okolicznym ludem, który opiewał Szymonowic w swych pieniach, i daje chlubne o nim świadectwo, że prócz grubej odzieży nie ma nic w sobie barbarzyńskiego. Sam też Szymonowic wyznawał w latach późniejszych, że, czemkolwiek jest, winien to wszystko Skaligerowi.
Wrócił do ojczyzny ukształcony zupełnie i zaopatrzony w dokładną znajomość języków i literatury starożytnej, osobliwie greckiej, z której jako poeta największą korzyść wyciągnąć umiał. Filozofia, prawnictwo, matematyka, a nawet lekarnictwo, wszystko to obce mu niebyło. Ściągnął najpierw uwagę na siebie Jakóba Górskiego, gorliwego krzewiciela nauk nadobnych w Polsce,[1] który go poznał z Sokołowskim Stanisławem, uczonym kaznodzieją Stefana Batorego, znanym z licznych dzieł swoich w naszej literaturze. Przez niego poznany z Zamojskim podobał mu się tak, iż tenże postanowił nigdy się z nim nierozstawać. Zrobił go swoim sekretarzem, dał mu dożywociem wioskę Czernęcin, w powiecie krasnostawskim leżącą, nad rzeczką Purem, o trzy mile od Zamościa i poruczył mu wychowanie jedynaka swojego, Tomasza. Teraz mógł swobodnie oddawać się ulubionym swoim zatrudnieniom. W dworcu, nieróżniącym się niczem od prostej wiejskiej chaty, znaleźli go roku 1593 posłowie Klemensa VII papieża, któremu „Joela” poemat swój poświęcił i oddając mu od niego wieniec oraz bogate upominki, powitali komplementem: iż w tak miłem ustroniu filozofa i bogowieby sami radzi mieszkali. Brał atoli żywy udział w sprawach publicznych i są ślady, że towarzyszył Zamojskiemu w wojennych wyprawach, a ten zwierzał mu największe tajemnice. W wierszu „na obrazy zamojskie” napisanym około roku
- ↑ Zobacz żywot Górskiego przy żywocie hetmana Tarnowskiego przez Stanisł. Orzechowskiego w B. P.