Strona:PL Slonski-O zolnierzu tulaczu 016.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

potem skrzydła czarne do lotu rozwinął
i skoczył, i frunął, i w błękitach zginął.

Patrzał za nim Jurek, patrzał, jak odlata,
myślał, że to sen mu takie figle płata,

lecz przed nim leżała, jak zaczarowana,
czapka i juchtowe buty za kolana.

Wziął do ręki czapką, ręce mu zadrżały —
siwa maciejówka i orzełek biały...

Siwa maciejówka... Jezu, Chryste Panie!
Za największe skarby taki prezent stanie.

Włożył czapkę, buty — i nogi rozkraczył -
chciał się przejrzeć w wodzie, lecz nic nie zobaczył.

Dotknął ręką twarzy, dotknął ręką brzucha —
brzuch, jak brzuch, a gęba od ucha do ucha.

Ta sama jurkowa twarzyczka aż miło,
tylko na tej wodzie nic się nie odbiło.

Zrobił krok — odrazu wielki las przesadził,
jeno o czub sosny obcasem zawadził.