logiczna w Polsce. Ucząc w gimnazjum poznańskim, już w trzecim roku służby zawodowej wydaje: Słownik łacińsko-polski do autorów klasycznych, zwykle po gimnazjach czytywanych, Poznań 1851 r. (str. VI, 499). Tak zatem dwudziestosiedmioletni nauczyciel swe pierwsze dzieło ofiarowuje szkole polskiej — fakt, który już niejako w zarodku charakteryzuje z góry całą przyszłą pracę uczonego: żmudną, rzetelną i świadomą celu, bez żadnych kompromisów i ułatwień na rzecz chwilowego błysku i taniego efektu. W czasie czternastoletniego pobytu w szkole średniej interesuje się Węclewski innymi jeszcze zagadnieniami, które, podobnie jak prace leksykograficzne, wypełnią program jego życia. Już w młodości bowiem wyznacza sobie tory, po których będzie się wytrwale posuwrał blisko lat czterdzieści. Oto w Poznaniu powstają pierwsze przekłady tragedii greckich, rozprawa o studium języka greckiego w Polsce[1], wreszcie szereg szkiców popularno naukowych z zakresu literatury i starożytności klasycznych.
Drugą fazę w karierze Węclewskiego stanowi blisko siedmioletni pobyt w Warszawie w związku z otrzymaniem katedry w Szkole Głównej. Nazwisko Węclewskiego zyskało sobie bardzo szybko rozgłos w szerokich sferach i uznanie wśród ówczesnych filologów. Dowodem tego rok 1861 i 1863: najprzód Wydział Filologiczny Uniwersytetu Jagiellońskiego, przedstawiając Ministerstwu wiedeńskiemu wniosek w sprawie nominacji profesora filologii klasycznej, wymienił wśród czterech kandydatów i Węclewskiego (obok Bronikowskiego, Plebańskiego i Mottego[2]; Węclewskiego kandydatura wprawdzie się nie utrzymała, ale w dwa lata później ofiarowała mu katedrę Wszechnica Warszawska. Świeżo mianowany profesor Szkoły Głównej pojął swe stanowisko w jedynie właściwy sposób: wykładał i prowadził ćwiczenia na odpowiednim poziomie naukowym zgodnie z postępem wiedzy zachodnio-europejskiej, oraz wzmógł wydatnie własną pracę wydawniczą. Nic też dziwnego, że szybko wyróżnił się Węclewski wśród grona kolegów, którzy z nim razem wykładali na katedrach języków i literatur klasycznych: nie dorównali mu bowiem ani Jan Szczepan Wolfram i August Szmurło, ani Antoni Mieczyński i Julian Skupniewski. Opinia ówczesna przyznaje otwarcie, że spośród kolegów „jedynie on prowadził wykłady tak z greckiej jak