Strona:PL Smolka O zaginionej tragedyi Owidyusza.pdf/38

Ta strona została przepisana.

Medei — wystąpił zapewne chór z pieśnią, w której zapowiadał blizką śmierć Kreuzy i synów Medei.
Po tej pieśni chóru wystąpił zapewne posłaniec, który w dłuższym monologu zawiadamia publiczność o przyjęciu darów przez Kreuzę i o zaszłej wielkiej katastrofie. Na to wychodzi z komnaty na scenę z mamką Medea, niby o niczem nie wiedząca, a dowiedziawszy się z ust posłańca o zgonie Kreona i Kreuzy, doznaje w duszy niewymownego zadowolenia. Mamka wzywa wobec tego wypadku Medeę do ucieczki. Ale Medei nie dość jeszcze tego. Dotąd pomściła się dopiero na Kreonie i Kreuzie; nienasycona tą zemstą oznajmia ona chorowi, że postanowiła jeszcze zgładzić swe dzieci a pobudką do tego czynu jest zemsta na Jazonie, dla którego były one przedmiotem szczególniejszej miłości. Chór wzywa Medeę do rozwagi i prosi ją, by dziatek nie mordowała. Ale Medea jest niezłomna w swem postanowieniu. Dłuższy monolog, jaki przy tej sposobności wygłasza Medea, kończył się zapewne takiemi mniej więcej slowami, co i w tragedyi Seneki:

„....... Occidant. Non sunt mei.
Quid nunc moraris anime? quid dubitas? potes?“.

Z temi słowami na ustach odchodzi Medea, by zgładzić swych synów. Na tej scenie prawdopodobnie kończyła się tragedya Owidyuszowa.
Jedna jest trudność, którą akcentuje Ribbeck, jeśli się przyjmie takie zakończenie tragedyi, jakie my przyjęliśmy. Trudność sprawia tu zakończenie XII. heroidy, gdzie Medea wypowiada następujące słowa[1]:

„Quo feret ira, sequar! facti fortasse pigebit...“

W tych słowach więc zaznacza Medea przy końcu, że może będzie żałowała srogiego czynu, do którego prze ją zemsta. To zreflektowanie się Medei obniżyłoby — jak słusznie zauważa Ribbeck — tę demoniczność charakteru Medei, jaka niewątpliwie przebijała się z całą konsekwencyą i siłą w całej tragedyi Owidyusza.

  1. w. 209.