rą u progu panowania zamierza okazać i stwierdzić w mowie programowej, nabrzękłej dosyć tuzinkowymi sentencjami, wypowiedzianymi ku zbudowaniu poddanych a ku umocnieniu tronu, na którym zasiadł z lubością. Ma on pewne rysy pokrewne ze Szekspirowskim Poloniuszem w Hamlecie. Z naciskiem: «Taka ma wola» — obwieszcza chórowi swój zakaz grzebania Polinika. Niebawem jednak przekonywa się, że jego zarządzenia nie wszędzie znajdują posłuch. Zjawia się bowiem strażnik, który miał z drugimi pilnować trupa Polinika, i donosi z przestrachem, że nieznajoma jakaś ręka ukradkiem pokryła garściami ziemi zmarłego. Ze strażnikiem wprowadził Sofokles typ ludowy na scenę. Tacy ludzie są stałym żywiołem w greckiej tragedii, przynoszą oni i wypowiadają orędzia i obniżają i rozchmurzają wysokie nastroje dramatu, tak jak w Szekspira krwawych i groźnych sztukach przyplątowuje się często dużo humoru do scen groźnych i czarnych. Ci pachołcy greccy zatrącają mową pospolitą i sposobem myślenia pospólstwa; najczęściej nie umieją zacząć swego orędzia, przystąpić do rzeczy, a potem nie umieją jej skończyć. Strażnik w Antygonie dobrym jest tej warstwy typem; drży on przed majestatem, głównie o swoją skórę.
Po tym wstępie słyszymy znów pieśń chóru: stasimon pierwsze (w. 332—375), które wobec śmiałości świeżo popełnionego czynu opiewa w słowach wspaniałych potęgę i zmyślność człowieka, jego zręczność i wynalazki. Ostrożny chór dodaje jednak zastrzeżenie, że w granicach prawa śmiałość ta zamknąć się powinna, że z przestępcami zakonów nie chciałby dzielić swego domostwa.
W drugim epeisodion(w. 384—581) dochodzi dramat do wysokiego napięcia, bo strażnik, wróciwszy na swe stanowisko, przychwycił sprawcę winnego. Po raz drugi przysypano ciało zmarłego ziemią, poprzednio przez straż zmiecioną, a pilnujący
Strona:PL Sofokles - Antygona.djvu/028
Ta strona została uwierzytelniona.