O, biada! win mi nie ujmie nikt inny,
Nie ujmie męki ni kaźni,
Ja bo nieszczęsny, ja twej śmierci winny.
Nuże, o słudzy, wiedźcie mnie co raźniej,
Uwodźcie mnie stąd; niech moim obliczem
Nie mierżę, ja, co mniej jestem, jak niczym!
Zysku ty szukasz, jestli zysk w nieszczęściu,
Bo lżejsza klęska, co nie gnębi długo.
Błogosławiony dzień ów, który nędzy
Kres już ostatni położy,
Przybądź, o przybądź co prędzej,
Niechbym nie ujrzał jutrzejszej ja zorzy!
To rzecz przyszłości, dla obecnej chwili
Trza działać; tamto obmyślić — rzecz bogów.
Wszystkie pragnienia w tym jednym zawarłem.
O nic nie błagaj, bo próżne marzenia,
By człowiek uszedł swego przeznaczenia.
Wiedźcie mnie, sługi, uchodźcie stąd ze mną,
Mnie, który syna zabiłem wbrew woli
I tamtą. Biada! aż w oczach mi ciemno.
Dokąd się zwrócić, gdzie spojrzeć w niedoli?
Wszystko mi łamie się w ręku,
Los mnie powalił, pełen burz i lęku.