i niewzruszonym. Nic go nie ugnie i nie wzruszy. Dla ugruntowania wszechwładzy państwowej deptać będzie wszystkie ludzkie uczucia, mieniąc się w nieograniczonej swej dumie jedyną wyrocznią, orzekającą o tem, co jest złe i dobre. Najbardziej krzycząca niesprawiedliwość będzie w oczach jego rzeczą słuszną i godziwą, gdy tylko można ją oprzeć na gruncie publicznego prawa. Napróżno staną przeciw niemu szlachetniejsze pobudki ludzkości, głos krwi, wola bogów; on gotów prawdę, cnotę i religię zarówno postawić pod pręgierzem, oskarzając je o najwyższą zbrodnię sprzeciwiania się jego widokom. Ale właśnie ten szalejący zapęd nieuznającej nic nad sobą siły, to zaprzeczenie idealnym kierunkom ludzkiego ducha, to znieważenie najwyższych świętości, sprowadzić musi prędzej czy później na głowę winowajcy odpowiednią przestępstwom karę. Każdy jego tryumf, wypływający z nadużycia władzy, przyśpiesza tylko wymiar niebieskiej sprawiedliwości zwraca, się przeciw niemu, a boska Nemerys spycha go ze szczytu wielkości chwały w przepaść unicestwienia.
„Taka jest myśl przewodnia Sofoklesowskiej tragedyi... występuje z całą jasnością nieśmiertelnej prawdy, z łona umarłych światów, w najodległejszą przyszłość posyłając swe promienie. Mijają wieki, zmieniają się pokolenia i ludy, ale...
myśl ta... płynie ponad ziemią falą wzniosłej harmonii, niosąc przestrogę tym, co zaufani w swą siłę i rozum gwałcą ogólno-ludzkie świętości, pociechę zaś dla tych, co pozbawieni praw i siły, opierają się jednak na wyższej moralnej idei“.
My więcej może niż ktokolwiek odczuć możemy krzepiącą doniosłość tej idei, wcielonej w najharmoniejszą tragedyę, jaką literatura powszechna posiada; my bowiem w podobnem jak Antygona jesteśmy położeniu, co trafnie wyraził prof. K. Morawski w „Przygrywce do polskiej Antygony“:
To też dlatego wtórujem ci dzielnej,
Kiedy ty gromisz i miażdżysz tyrany,
Jak głos sumienia wielki, nieśmiertelny,
Sławiąc praw bożych zakon niepisany;
Zstąp więc ty śmiało, o dziewo, na ziemie,
Którą też gniecie praw pisanych brzemię...