Przysypał piaskiem i uczcił obiatą.
Któżto się z ludzi rozzuchwalił tyle?!
Nie wiem; najmniejsze nie zostały znaki
Rydla, topora na przestrzeni całej,
Ni koła wozu ziemię wydeptały; 90
Że sprawca uszedł bez żadnej poszlaki.
Co, strażnik dzienny gdy z jutrzenki brzaskiem
Doniósł nam, każdy smutno ważył w sobie:
Trupa nie widać, choć leżał nie w grobie,
Lecz lekko, zprędka przysypany piaskiem. 95
Na ciele żadne nic istniały ślady
Drapieżnych zwierząt albo psiej gromady.
Dopieroż wrzawa poczęła się dzika:
Złemi słowami lżył strażnik strażnika,
A od słów wkrótce i bójka gotowa. 100
Nie było komu wyrzec miru słowa,
Jeden drugiego posądzał o zbrodnię,
Lecz nikt nie umiał wykazać dowodnie.
Aż wreszcie wszyscy pragnęliśmy razem
Skakać przez ogień[1] z gorącem żelazem. 105
Kląć się na bogi, że w tem złem bezczynni
Spółwiedzą nawet byliśmy niewinni.
Lecz gdy narada wcale nas nie krzepi,
Ozwał się jeden; a śród jego mowy
Ku ziemi wszystkim wraz opadły głowy, 110
Bo ni zaprzeczyć, ni wymyślać lepiej.
On tedy prawił, by w takiej potrzebie
W ręcz, bez ogródki zawiadomić ciebie.
I to przemogło; a los niełaskawy
Mnie nieszczęsnego wskazał do tej sprawy. 115
Niechętny, stawam przy niechętnych — czuję;
Posła złych wieści któż chętnie przyjmuje?
O królu! cicha myśl mi szemrze w głowie,
Czy tu sprawcami nie sami bogowie?
Przestań! bo gniewu dopełniając miary, 120
Powiem, żeś tyle głupi, ile stary.
- ↑ „skakać przez ogień“ — dosłownie : przeczołgać się, przesunąć się przez ogień — obrządek rozpowszechniony później w Italii, a jeszcze bardziej w wiekach średnich, dla wykazania niewinności.