Najwięcej, co się z twym pożytkiem godzi;
Bo cóż za obraz dla dzieci wspaniały:
Widzieć rodzica w całym blasku chwały!
Więc nie trwaj, ojcze, w niewczesnym uporze,
Iż twój li rozum coś znaczy i może; 80
Bo i sam przyznasz, że ci, co w swej dumie
O własnym tylko trzymają rozumie,
Swoim zdolnościom hołdują i mowie:
Że ci najczęściej mają pustki w głowie,
A mąż im jaśniej spoziera w głąb rzeczy, 85
Tem więcej słucha i nie zawsze przeczy.
Gdy zamieć trzęsie drzewami, to owo,
Które się ugnie, — przetrzyma ją zdrowo,
Inne, chcąc sprostać własnem wysileniem
Naciskom burzy, wali się z korzeniem. 90
A żeglarz, jeśli, choć go wicher nagli,
Nie wstrzyma biegu i nie zwinie żagli,
To łódka jego chwieje się, rozpada,
A on na szczątki, ratując się, siada.
Więc lepiej, ojcze, porzuć ten gniew, — radzę, 95
I do umysłu daj przystęp rozwadze:
Bo jak tak sądzę w mym młodym rozumie:
Dobrze to, jeśli człowiek samodzielnie
Zaradzić sobie w każdym razie umie;
Jeśli przeciwnie (a mówiąc rzetelnie 100
To traf najczęstszy), więc niechaj już lepiej
Cudzym rozumem swój rozum pokrzepi.
I cóż ty na to, co on mówi, panie!
Zda się, że oba słuszne macie zdanie.
Na starość dla mnie hańba niesłychana, 105
Bym miał się żywić radami młodziana.
Ja-ć źle nie radzę i cóż stąd, żem młody?
Nie na wiek zważaj, ale na dowody.
Chcesz ze mnie zrobić złych ludzi czciciela?
Tej przecie rady nikt ci udziela. 110