Łza po łzie na piersi spada.
Tak i mnie dłoń Przeznaczenia
Uśpi w powłoce z kamienia.
Lecz ona od bogów wszak ród swój wywodzi,
Nas zasię śmiertelnych śmiertelna krew rodzi; 30
Więc tobie wyroki snać chluby przyczynią,
Gdy masz się choć w skonie porównać z boginią.
(Strofa 2).
Przebóg! szydzi ze mnie lud.
Cóż tak wcześnie mnie szarpiecie?
Toć ja jeszcze żyję przecie; 35
Czekajcie, niech umrę wprzód.
O rodzinne miasto moje!
Cni mężowie! Dyrki zdroje!
O tebańskie święte gaje!
Ja na świadki wzywam was, 40
Jaką gorycz mi zadaje
Lud mój w ciężki dla mnie czas:
Gdy okropne prawo mnie
W grób kamienny żywą śle.
O jakie ja nieszczęśliwa! 45
Ni to zmarła, ni to żywa;
Ni mnie z ludźmi dziś na ziemi,
Ni z duchami podziemnemi.
Na prawo się targnąć ważyła twa buta!
Oj, córko! to pewnie za ojca pokuta. 50
(Antytrofa 2).
Oj, najkrwawszą serca ranę
Ty rozdzierasz temi słowy,
Wspominając los ojcowy
I Labdaków klęski znane.
Nieszczęsny-ż ślub! Matko miła, 55
Czemuś syna poślubiła;
Bym ja, sprosnych związków dziecię,
Tak cierpiała na tym świecie!...