Strona:PL Sofokles - Antygona (Kaszewski).djvu/58

Ta strona została skorygowana.

Nie dla mnie rozkosz małżeństwa,
Ja, ciążącego przekleństwa        60
Na was dźwigając dziś brzemię,
Zstępuję do was, pod ziemię.
Twoja śmierć, mój bracie miły,
Twe-to śluby mnie zabiły![1]


Chór.

Cześć zmarłym, zaprawdę, rzecz piękna; lecz biada        65
Chcieć tego rozkazom urągać, kto włada:
A tyś się zbyt gniewem uniosła, o! luba,
Więc z własnej twej woli wynikła twa zguba.


Antygona.

Bez pociechy, sama jedna
W drogę śmierci idę biedna.        70
Słońca już oczami memi
Świętych blasków nie obaczę;
Ni mnie wspomni kto na ziemi,
Ni z litości druh zapłacze!

(Wpada Kreon).


Kreon.

Wszak wiecie, że końcaby nie miały te żale,        75
Lubo na śmierć sądzonych nie obronią wcale.
Czemuście nie sprzątnęli jej z tych miejsc odrazu,
Jakbyście nie słyszeli mojego rozkazu?
Zakmnąć mi ją natychmiast: żywcem pogrzebiona
Na dnie czarnej jaskini niech życia dokona.        80
Przez to kraj od występnej uwolni się przecie
I ona też przestanie bruździć na tym świecie.


Antygona.

O zimne grobowisko! podziemna tajnico!
O ślubne łoże! wieczna, więzienna strażnico!
Gdzie ja mam się połączyć z moich krewnych gronem        85
Których liczba największa Persefony[2] plonem!
Ja umieram ostatnia, nędzna męczennica,
Wprzód, nim mnie Przeznaczenia wskazała prawica.
Lecz, ojcze! — matko! — bracie! to przynajmniej tuszę,
Że wam przybyciem mojem rozraduję duszę!        90
Bom ja mą własną ręką myła wasze ciała,
Ja-m też czystą obiatę na wasz grób wylała;
A teraz mnie tak sroga nagroda spotyka,

  1. „twoja śmierć, mój bracie miły“ itd. Polinik pojął podobno za żonę córkę Adrasta, który uderzył na Teby jako sprzymierzeniec zięcia.
  2. Persefona, małżonka Plutona, boga podziemia.