Strona:PL Sofokles - Antygona (Kaszewski).djvu/63

Ta strona została przepisana.

Nie pozwolę na pogrzeb i tem się nie trwożę,
Ufny, że człowiek bogom ubliżyć nie może.
Ty zaś wiedz, stary wieszczu, że najszczwańsi ludzie        55
Upadają i toną w niezmazanym brudzie,
Jeśli ich język miota wymowne pociski,
A myśl występna godzi na ohydne zyski.


Tyrezyasz.

Ha! kto tam o tem myśli? kto wie, co się stanie?...


Kreon.

Dokończ — usłyszym jakieś oklepane zdanie.        60


Tyrezyasz.

Rozum, jakaż.to piękna zaleta żywota!


Kreon.

Tyle przynajmniej, ile szkodliwą głupota.


Tyrezyasz.

A jednak tego złego pełna twoja głowa.


Kreon.

Nie dbam ja na wróżbity obelżywe słowa.


Tyrezyasz.

Lecz czemu mi zarzucasz, żem ja wieszcz fałszywy?        65


Kreon.

Bo to każdy wróżbita na pieniądze chciwy.


Tyrezyasz.

A każdy tyran goni za zyski podłerni.


Kreon.

A wiesz-że ty, że mówisz do króla tej ziemi?


Tyrezyasz.

Wiem; bo jeśliś tu panem, to mnie masz dziękować.


Kreon.

Biegtyś ty wieszcz, to prawda, lecz lubisz złe knować.        70


Tyrezyasz.

Zmuszasz mnie, więc odkryję serca mego tajnie.


Kreon.

I owszem, byleś tylko nie mówił przedajnie.


Tyrezyasz.

Czy tak? więc to przedajne bywały me słowa?


Kreon.

Tak; lecz mię nie wywiedzie już w pole twa mowa.