Strona:PL Sofokles - Edyp Król.djvu/25

Ta strona została przepisana.

Użył, wysławszy dwóch mężów do niego,
I sam się dziwię nie widząc żadnego.

chór.

Dobrze — bo cóż nam z wieści bezzasadnych?

edyp.

Jakież-to wieści? nie ukrywaj żadnych.

chór.

Że od podróżnych zaszedł ten wypadek.

edyp.

I jam tak słyszał, lecz gdzie na to świadek?

chór.

Jeżli twa groźba chęci w nim nie nęka,
Czyli z twych badań trwogi nie poczuje?

edyp.

Kto śmiał mord spełnić, ten się słów nie lęka.

chór.

Otóż mąż, co nam wszystko wyprostuje:
Widzę, jak wieszcza w to miejsce prowadzą,
Który tchnie zawdy świętą prawdy władzą.

edyp. do Tyrezyasza, którego jako ciemnego wprowadza pacholę.

Ty, co znasz wszystko, jawne i tajemne,
Co jest pod niebem lub wypełnia ziemię,
A choć, Tyrezy, oczy twoje ciemne,
Masz jednak czucie na klęsk naszych brzemię:
W tobie mieć chcemy podporę, obrońcę.
Apollo wyrzekł, co ci pewnie gońce
Zwieście musieli — że potwór morowy
Dotąd tych siedlisk niszczyć nie przestanie,
Aż zbójców Laja pospadają głowy,
Albo ich wieczne rozpłoszy wygnanie.
Jeźli nie zajrzysz wieszczb w tę myśl dążących,
Miastu, mnie, sobie daj skuteczną radę