I uwolń wszystkich od klęsk nas dręczących,
Ściągniętych srodze przez króla zagładę.
Od ciebie nasze zawisło zbawienie.
Ja dar ten mienię najchlubniejszym darem,
Gdy kto nieść zdoła w niedoli ulżenie.
Jak czcza świadomość srogim jest ciężarem!
Nie jest mi obcym zgon króla okrutny;
Znałem rzecz, czas mię pamięci pozbawił;
Pomnąc, nie byłbym przed tobą się stawił.
Czegóż w te miejsca przyszedłeś tak smutny?
Odpuść mię w dom mój — jeźli się spodoba
Ta rada, los nasz łatwiej zniesieni oba.
Źle miastu temu, co cię żywi, raisz,
Źle, jeźli wiedząc, zgon króla zataisz.
Do rzeczy mówisz; bym ten wzgląd zachował,
I ja z mej strony będę się pilnował.
Nie kładź, przez bogi, w tem o czem wiesz tamy,
Gdy cię z czcią wszyscy, byś odkrył, błagamy.
Wszyscyście w szale; ja przy zdrowym zmyśle
Klęsk waszych głębi odsłaniać nie myślę.
Nicże nie powiesz, nie wzruszon prośbami?
Więc chcesz nas zgubić i to miasto z nami?
Siebie ni ciebie dręczyć nadaremnie
Nie chcę — więc przestań — nic nie zbadasz ze mnie.