Strona:PL Sofokles - Edyp Król.djvu/26

Ta strona została przepisana.

I uwolń wszystkich od klęsk nas dręczących,
Ściągniętych srodze przez króla zagładę.
Od ciebie nasze zawisło zbawienie.
Ja dar ten mienię najchlubniejszym darem,
Gdy kto nieść zdoła w niedoli ulżenie.

tyrezyasz.

Jak czcza świadomość srogim jest ciężarem!
Nie jest mi obcym zgon króla okrutny;
Znałem rzecz, czas mię pamięci pozbawił;
Pomnąc, nie byłbym przed tobą się stawił.

edyp.

Czegóż w te miejsca przyszedłeś tak smutny?

tyrezyasz.

Odpuść mię w dom mój — jeźli się spodoba
Ta rada, los nasz łatwiej zniesieni oba.

edyp.

Źle miastu temu, co cię żywi, raisz,
Źle, jeźli wiedząc, zgon króla zataisz.

tyrezyasz.

Do rzeczy mówisz; bym ten wzgląd zachował,
I ja z mej strony będę się pilnował.

chór.

Nie kładź, przez bogi, w tem o czem wiesz tamy,
Gdy cię z czcią wszyscy, byś odkrył, błagamy.

tyrezyasz.

Wszyscyście w szale; ja przy zdrowym zmyśle
Klęsk waszych głębi odsłaniać nie myślę.

edyp.

Nicże nie powiesz, nie wzruszon prośbami?
Więc chcesz nas zgubić i to miasto z nami?

tyrezyasz.

Siebie ni ciebie dręczyć nadaremnie
Nie chcę — więc przestań — nic nie zbadasz ze mnie.