Więc nic nie powiesz, o najgorszy z ludzi,
Bo taki upór gniew i w głazie zbudzi:
Będziesz-li, niecny, milczeć nieprzerwanie?
Żywot mój ostrej poddajesz przyganie;
Jakże ty własne twe życie pojmujesz?
Ty sam się nie znasz — a drugich winujesz?
Gdy taka gród ten spotyka ohyda,
BW kogóż gniew ostrym nie ugodzi grotem?
Ja milczeć będę, a zbrodnia się wyda.
Co się ma odkryć, pocóż milczeć o tem?
Już nic nie powiem: teraz bez obawy
Wywrzyj gniew na mnie.
Gdy sam tego żądasz,
Powiem co czuję. Srogiej mordu sprawy
Jakby pomocnik lub wspólnik wyglądasz;
I gdyby nie twe kalectwo — ślepota,
Rzekłbym, żeś króla pozbawił żywota.
Także! a ja ci rozkazując mówię,
Byś trwał przy strasznem przekleństw twoich słowie,
Byś się nie ważył mówić odtąd z nikim,
Boś ty kaźń miasta, tyś jest bezbożnikiem.
Takie bluźnierstwo po skarcenie sięga.
Wyższa nad karę jest prawdy potęga.