Strona:PL Sofokles - Edyp Król.djvu/30

Ta strona została przepisana.
chór.

Ile nas wasza oświeciła mowa,
Gniew wam obudwom zgubne natchnął słowa.
Innych rad trzeba. Raczej nieodwłocznie
Myślmy, jak spełnić Apolla wyrocznie.

tyrezyasz.

Choć jesteś królem, na głos usłyszany
Mam prawo równej wyrzutom odrzeki,
Bom jest Apolla a nie twój poddany,
Ni mi potrzeba Kreonta opieki.
Ty mi śmiesz ciągle wyrzucać ślepotą,
Lecz choć twym wzrokiem światło rozpatrujesz,
Widzisz-li, co twą udręcza istotą,
Z kim w własnym domu żyjesz i obcujesz?
Z kogoś urodzon? i czy tych co swymi
Zwiesz, bądź są w grobach, bądź żyją na ziemi,
Nie jesteś wrogiem? Czy twych przodków cienie,
Czy ich przekleństwo wyrokiem niezmiennym
Ciebie z tych murów wkrótce nie wyżenie?
I dziś widzący, czy nie zbiegniesz ciemnym?
Gdzież jęk twój skona? jakież miejsc tych wzgórze
Nie odbrzmi płaczem, gdy twe niecne śluby
Pozna świat z wstrętem, co przeciw naturze
Zawarłeś, szczęściem popchnięty do zguby?
Ani przenikasz innych klęsk w tej dobie,
Co grożą równie twym dzieciom jak tobie.
Więc mię z Kreonem nie łącz w spólnej winie,
Bo nikt z śmiertelnych przed świata oczyma
W podobnym twemu przykładzie nie zginie.

edyp.

Któż równych obelg objawę wytrzyma?
Precz ztąd! — i jeszcześ wynieść się nie zdołał?

tyrezyasz.

Czyżbym tu przyszedł, gdybyś mię nie zwołał?