Gdybym przeniknął słów twoich głupotą,
Pewniebym ciebie nie ściągnął ku sobie.
Takąm odebrał w podzielę istotą;
Mądry rodzicom, głupi jestem tobie.
Jakim rodzicom? wygłoś ich imiona.
Dzień ten cie zrodzi i dzień ten dokona.
Ciemność słów twoich w niepojęcie wpada.
I któż od ciebie bieglej je wykłada?
W tem tkwi nie zarzut, ale istna chwała.
Tać to pomyślność zgubą ci się stała.
Zbawiwszy miasto utrapione srodze,
Dość mam.
I ja dość. Wiedź chłopcze — odchodzę.
Przystają na to; pókiś był obecny,
Tylkoś uparcie bruździł nam w tej sprawie;
Zdala nie łatwo spełnisz zamiar niecny.
Pójdę, lecz wszystko pocom zszedł objawię;
Ni przed twą władzą doznam przeto lęku,
Bo dni mych wątek nie jest w twoich ręku.
Ten, na którego wyrok straszny słyszym,
Morderca Laja, tu, pośród nas żyje.