Dotąd mieniony obcym i przybyszem,
Że jest Teb dzieckiem, bliski czas odkryje.
Ani radości dozna z tej odmiany. —
Ślepy z widnego, z bogacza ubogi
I z niw ojczystych haniebnie wygnany,
Kijem nieznane macać będzie drogi;
Bo się wykaże przed zdziwionym światem,
Że dzieci swoich ojcem jest i bratem,
Matki swej mężem — a własnego ojca
Jest w nim i wspólnik łoża i zabójca.
Niech Edyp w domu o to się rozpyta
A potem rzeknie, czym jest zły wróżbita.
Któż ten, co go Delfów skały
Za brodniarza obwołały?
Co krwawą dłonią
Spełnił mord srogi.
Czegóż tu czeka
Pomiędzy nami?
I nie ucieka,
Gdy za nim gonią
Z ogniem, z gromami
Jędze i bogi?
Śnieżny Parnas rzekł te słowa,
By mordercę ścigać wszędzie,
Gdziekolwiek się taić będzie —
Czy się w ciemne knieje schowa,
Czy śród skał dzicz
Wlecze żywot samotniczy,
By wyroków z głębi ziemi
Ujść, co trwogę w nędznym niecą,