Tak i przez długą i lat późnych brzemię.
Trzebaż o żono! wzgląd zachować jaki
Na Delf wyrocznie lub na brzmiące ptaki?
One wyrzekły — że ojca zabiję —
Lecz gdy zmarłego ziemia zwłoki kryje,
Mógłżem ztąd podnieść ręce synobójcze?
Z tęsknoty, po mnie umierając chyba
Mógłby kto wyrzec, żem cię zabił ojcze!
Gdy w piekłach zwłoki zaległy Poliba,
Wiary w wyrocznie zniknęły powody.
Czyż ja ci o tem nie mówiłam wprzódy?
Tak; lecz jam działał pod wpływem obawy.
Niech wrócąć pokój dokonane sprawy.
A łoża matki jak pozbędę wstrętu?
Śród rzeczy ludzkich i lodów odmętu
Cóż jest pewnego? Gdy rozum — rzecz zdrożna —
Żyjmyż więc śmiało — a żyjmy jak można.
Nie drżyj przed matką, bo niejeden z ludzi
Miał w snach okropne z matkami spotkanie.
Lecz sny — to mara — co niknie, choć łudzi;
Żyjąc spokojnie, któżby zważał na nie?
Miałabyś pewnie słuszność żono miła,
Gdyby mi matka dotychmiast nie żyła;
Lecz póki żyje — jak tu nie drżeć — powiedz.