Strona:PL Sofokles - Edyp Król.djvu/58

Ta strona została przepisana.
edyp.

Musze to odkryć, na co jawnie godzę,
Z jakich rodziców istotnie pochodzę.

jokasta.

Nie badaj o to, przez bogi cię proszę:
Dość na strapieniach które sama znoszę.

edyp.

Ufaj — los sprzeczny jest ci nieniożebnym,
Choćbym z trzech matek trzykroć był służebnym.

jokasta.

Słuchaj mię — niech cię ciekawość nie łechce.

edyp.

Wszystko wybadam i słuchać cię nie chcę.

jokasta.

Lecz ja z najlepszym radzę ci zamiarem.

edyp.

Najlepsze rady są mi dziś ciężarem.

jokasta.

Biedny! bodajbyś przez straszne wypadki
Rodu twojego nie dociekł zagadki!

edyp.

Niech mi kto prędzej sprowadzi pasterza;
Tę — niechaj świetność otacza rodowa!

jokasta.

Nędzny! ta droga prosto w przepaść zmierza —
Innego ze mnie nie dobędziesz słowa, (wychodzi.)

chór.

Królu twą żonę wygnały cierpienia:
Drżę przed skutkami Jokasty milczenia.

edyp.

Niech co chce będzie, rodu mego źródła
Chcę dojść — choćby mię krew wydala podła.
Ją, jak kobietę, nędzna duma ciemni —