Wstyd jej, mych przodków — że może nikczemni.
Ja syn Fortuny: ona mię dopóty
Od wszelkiej w życiu chroniła sromoty,
Ona mi matką — a krewne miesiące
Wiodły mię naprzód przez czynów tysiące.
Ztąd ród mój idzie — a gdy nim się szczycę,
Czemużbym własne nie poznał rodzice?
Jeźli można czynie wnioski
W tem, co ukrył wyrok boski,
Przez Olimp, o Cyteronie!
Zjawisz rzecz tajną dopóty,
Gdy na świetnym niebios łonie
Jutro zabłyśnie dzień złoty;
Wraz z rozwiązaniem zagadki
Ojca Edypa, ojczyzny, matki.
Ja zaś za łaski na królów zlane
Śpiewać pieśni nie przestanę.
Będąż ci Febie z tego zdarzenia
Wdzięczne me pienia?
Czy pochodzisz z bogiń łona?
Czy twą matką, losów wolą,
Jest Nimfa z Panem złączona?
Czyli też ojcem Apollo?
On co w każdym leśnym jarze
Tak lubuje — czy z Celiny
Król Bach wziął cię w lubym darze
Od której pięknej dziewczyny;
Co je zwą ludzie wraz z nami
Helikonkami?