Strona:PL Sofokles - Edyp Król.djvu/75

Ta strona została przepisana.

Gdy już rodziców straciły na wieki,
Twojej Kreonie ojcowskiej opieki
Niech odtąd będą aż do zgonu pewne;
Nie ścierp, by przeszły na żebraczki krewne,
By pozostały wiecznie bezżennemi,
By świat je wzgardził i pomiatał niemi.
Miej wzgląd i litość na ich wiek i mękę
I w zakład wiary podaj mi twą rękę.
Wy zaś, o córki, gdybyście zdołały
To pojąć, czego wiek wasz niedojrzały
Broni — nie jedną dałbym wam przestrogę;
Lecz jakikolwiek zakątek tej ziemi
Przyjmie was — tego życzyć chce i mogę,
Byście od ojca były szczęśliwszemi.

kreon.

Żal cię zbyt dręczy — wnijdź więc w dom — już dosyć.

edyp.

Słuchać mi trzeba, choć boleśnie znosić.

kreon.

Co jest na czasie, to tylko stosowne.

edyp.

Wiesz-li warunki zejścia nieodzowne?

kreon.

Słucham.

edyp.

Chce byś mię precz ztąd wyprowadził,
Skoro — daleko — i byś mię tam zgładził.

kreon.

To zdane bogom, nie sądowi memu.

edyp.

Któż obmierzliwszym bogom jest odemnie?

kreon.

Więc co chcesz — zyskasz.