Strona:PL Sofoklesa Tragedye (Morawski).djvu/103

Ta strona została przepisana.
CHÓR.

       597—645 O przesławna Salamino!
Co błoga mieszkasz gdzieś wśród morskiej fali,
Chwały twe bujnie między ludźmi słyną.
A ja nieszczęsny od roków już dali
Przez lat i mrozów miesiące tu leże
Pod Troją dzierżę
I wiekiem znękan śnię grozę u kresu,
Iż w straszny, ciemny kraj wstąpię Hadesu.

Zaś Ajax, który mi druhem,
Jeszcze przymnaża mi troski i znoju,
Bo obłęd boży zawładnął mu duchem.
Tyś go wysłała, gdy pierwszym był w boju,
A teraz kroczy po błoniu sam z sobą
I nas napawa żałobą.
Zaś pamięć dawnych, tak sławetnych czynów
Już dzięku nie zna u Atreusa synów.

A gdy do matki dni pasmem sędziwej,
Której twarz bladą pokryła się pleśnią,
Dojdzie o szale ten posłuch straszliwy,
To nie słowiczą użali się pieśnią,
Ale wśród męki
Ostre ze serca jej wyrwą się jęki
I pierś zatętni od bicia jej dłoni,
Włos siwy padnie ze skroni.

Bo głębie Hada dlań lepsze niż szały;
Pierwszym go przecie z rodaków do broni
Dzielnych Achajów szeregi uznały,
A dziś on inny...; od ludzi gdzieś stroni.
O biedny ojcze! jak straszną ci będzie
Ta o twem dziecku nowina,