Strona:PL Sofoklesa Tragedye (Morawski).djvu/106

Ta strona została przepisana.

Ukaż się, ukaż, jak żywy w twej chwale,
Życzliwy naszej drużynie.

Ares z trosk strasznych wyzwolił nam oczy.
O Zeusie, wola twa święta
Przez dzionek biały, pogodny, przeźroczy
Niech zjaśni chyże okręta.
Gdyż Ajax krzywdy niepomny
Spełnił ofiary, z bogami się godzi
W żalu, karności ogromnej. —
Wszystko czas długi złagodzi.
Nie śmiałbym przeczyć już żadnym ja dziwom,
Gdy wbrew nadziei się Ajax odmienił
I ku Atrydom złość przemógł straszliwą,
Jaką dotychczas się pienił.

POSŁANIEC.

Drodzy mężowie, chcę zwieścić wam wprzódy,
Że Teukros z pod gór mysyjskich powrócił
       720 Właśnie, a kiedy pod wodzów namioty
Podszedł, wnet powstał nań huczek Argiwów.
Bo go poznawszy już zdala gdy kroczył,
Kołem zamknęli a potem miotali
Społem nań zewsząd najgorsze obelgi,
       725 Zwąc go krewniakiem szaleńca, co godził
Na wojsko, krzycząc, że mało mu kary,
Gdyby głazami obrzucić go miano.
Przyszło do tego, że nawet już miecze
Zaczęto z pochew rękami wyciągać. —
       730 Wreszcie waśń, która dobiegła już szczytu,
Ścichła, gdy z głosem się wdała starszyzna. —
Lecz gdzież jest Ajax, z nim mówić ja pragnę,
Bo panom całe trza podać orędzie.