Strona:PL Sofoklesa Tragedye (Morawski).djvu/114

Ta strona została przepisana.
TEKMESSA.

On sam się zgładził! Miecz w ziemię wkopany
Dowodzi jasno, kto zadał mu rany.

CHÓR.

Więc legł samotny, a ja ślepy szałem
Nicem nie słyszał i nic nie widziałem.
Gdzie więc, gdzie leży, na jakiej polanie
Człek o złowieszczem tem mianie?

TEKMESSA.

Precz teraz z wzrokiem; ja wprzódy całego
Chcę go osłonić szatami, bo przecie
Nikt, choć najbliższy, nie śmiałby oglądać,
Jako krew czarna mu bucha ku nozdrzom
I sączy z rany samochcąc zadanej.
Biada, cóż pocznę? Któż ciebie podniesie?
Gdzie Teukros? W porę by nadszedł on teraz,
Aby zmarłego opatrzyć tu brata.
O ty nieszczęsny! Jak los cię powalił?
Wróg nawet by się twej nędzy użalił.

CHÓR.

To przeznaczonem, byłoć przeznaczonem,
Abyś ty popadł twardy, nieugięty
W niezmiernej klęski odmęty.
Czy noc, czy jasne świeciło nam słońce,
Na zgubę twoją wciąż jęki grożące
Z gniewem miotałeś szalonym.
A klęsk tych posiew nieszczęsny czas rzucił,
Gdy oręż słynny was skłócił.

TEKMESSA.

O biada, biada!