Strona:PL Sofoklesa Tragedye (Morawski).djvu/118

Ta strona została przepisana.

O drogo, która ze wszystkich, com przebył,
       995 Najciężej moje zakrwawiła serce,
Kiedym o twoim zwiedziawszy się losie
Szukał cię drogi Ajaxie i śledził.
Bo jak od boga zesłana wieść gorzka,
O twym wśród wszystkich rozeszła się zgonie.
       1000 Przeto rzecz słysząc jęczałem ja z cicha
W oddali, teraz zaś widzę i ginę.
O biada!
Odsłoń go, całą niech ujrzę ja grozę.
O twarzy straszna, o gorzki ty czynie,
       1005 Jakiż siew smutku padł na mnie z tym zgonem.
Bo gdzież podążę, do kogoż się zwrócę,
Skorom tak w niczem nie ulżył twej nędzy.
Czyżby Telamon, twój rodzic, mój również
Z życzliwą przyjął mnie twarzą, ujrzawszy,
       1010 Że ja bez ciebie przychodzę? Czemuż nie?
On, który nie znał uśmiechów i w szczęściu,
Cóż on zatai, jakiegoż oszczędzi
Słowa mnie, którym syn branki, nieprawy,
Winiąc, żem z trwogi cię zdradził, lub nawet
       1015 Podstępem, bracie, by posiąść twą władzę
I dom, któregoś był panem za życia.
To człek gniewliwy i wiekiem zgorzkniały
Rzeknie, a o nic się zrywa do zwady.
W końcu zaś z ziemi wyżenie, ogłosi
       1020 Mnie, którym wolny, shańbionym banitą.
To w domu ojca; zaś w Troi zbyt mnogich
Mam przeciwników, a sprzyja niewielu.
Twoim to zgonem osiągłem to wszystko.
Biada, cóż pocznę? jak ciebie odczepię
       1025 Od gorzkiej stali błyszczącej, nieszczęsny,