Strona:PL Sofoklesa Tragedye (Morawski).djvu/140

Ta strona została przepisana.

Klytaimestrę, zwodzi samą Elektrę, mami w końcu Egista. Grek lubuje się w przebiegłości, jak w przędzach wyobraźni poetycznego zmyślenia. Raduje się on przecie całym tak bujnym gadek zasobem, które się złożyły na jego mitologię, przecie w tych ludziach chytrość i wybieg tak ogromną odgrywają rolę, a polytropos, przebiegły Odysseusz, stał się przednim ulubieńcem narodu. Jowisz podchodził Herę i jej ziemskie rywalki, Apollo i Hermes oszukiwali się nawzajem, podstęp odgrywa pierwszorzędną rolę w opowieściach o Troi i ich bohaterach, n. p. w tragedyi Filoktetesa. Grecy mają znaną z Fausta a prawie dziecinną Lust am Trug, a nowszy autor przypisuje im „nadziemską naiwność w kłamaniu“. Otóż ta Grecya kłamliwa, jak ją piętnował Rzymianin, w Elektrze nastawia wszystkie zwrotnice dramatu, a obok okrzyków tryumfu nad zwycięstwem, spotykamy się w nim z radosnymi odgłosami nad udatnem powikłaniem, które do ostatecznego rozwikłania doprowadziło. Znowu to rys bardzo rodzimy; ręka poety przeplata nadziemskie myśli i prawdy bardzo ziemskiemi zmyśleniami.
Wielką jest jednak ta tragedya, istna pieśń nad pieśniami na zemstę. Jak zazdrość w Otellu, tak tutaj nienawiść znalazła swe najwyższe i ostatnie wyrazy. Ona jest osią dramatu. W końcu, przy stanowczym rozrachunku przybiera to poczucie i krwi pożądanie jakieś cechy prawie nieludzkie, kiedy Elektra nawoływa brata do ponownego ciosu na matkę zwaloną, albo znów mroźne, kiedy Orestes obawiać się zdaje, aby w kaźni, którą Egistowi gotuje, nie zabrakło ani źdźbła piołunu. Oko za oko, ząb za ząb — odwet ma wyrównać i odpłacić wszystkie winy i zbrodnie przeszłości. Zemsta