Czułaś, że w prochach jest siły zarzewie,
Że w nich tli iskra dotąd nie zgaszona,
Że Twój ciemiężca o płomieniach nie wie,
Które stąd przejdą do Twojego łona.
Tak z podniesioną w niebo śmiałą twarzą,
Prochami silna zaklęłaś przysięgą,
Że tych popiołów mścicielem i strażą
Przed wrogów będziesz potęgą.
I stałaś jako wielkie bolu znamie
Naprzeciw ludzi okrzykom i złości,
Ufna, że fala bezprawia się złamie
O moc miłości.
Łzy Twe spływały w tę wieków cysternę,
Co wchłania bole ludzkości i żale;
Tam je przeliczy Bóstwo miłosierne,
Bada ich czystość i rzuca na szalę;
I kiedy z czasem do ciemnych tych wnętrzy
Nadmiar boleści napłynie,
Z toni, co ludzkim uciskiem się spiętrzy,
Krwi żądne wstaną Erinye.
Twój mściciel przyszedł — pierzchły wrogów mocy,
Poległa tłuszcza piekielna.
Ujrzałaś pogrom — a wśród wieków nocy
Świecisz Ty odtąd, wierna, nieśmiertelna,
Jak łzami tkana tęcza jaśniejąca,
Zwiastunka pomsty i słońca.