Daj ją, na bogów, przybyszu, do ręki,
Jeżeli on jest ukryty w tym spiżu,
1120
Abym i siebie i cały ród społem
Łzami oblała wraz z jego popiołem.
Ktokolwiek ona, dajcie jej, bo żąda
Nie jak osoba co wroga uczuciem,
Lecz albo przyjaźń lub krew ją nakłania.
1125
O ty pamiątko, co jedna została
Po mym najdroższym; zawiodłeś mnie w wierze,
Wracając innym, niż kiedym cię słała.
Bo dziś w mej dłoni proch marny ja dzierżę
A wówczas, dziecię, tak byłeś świetlanym.
1130
O czemuż raczej wtedym nie umarła,
Nim cię wysłałam ku krajom nieznanym,
Nimem cię chyłkiem z rąk śmierci wydarła?
Byłbyś w dniu owym legł pomiędzy swymi,
Ojcowska by ci przypadła mogiła,
1135
A dziś za domem, na obcej cię ziemi,
Zdala od siostry śmierć straszna zdławiła.
I ani płynów ofiarnych na ciało
Twe nie polałam, ni z ognia, co płonie,
Prochów nie wzięłam tak jako przystało,
1140
Lecz przez nieznane pogrzebion ty dłonie
Drobnem brzemieniem w drobnym wracasz dzbanie.
O ja nieszczęsna! na cóż ja daremnie
Tak się troskałam, na cóż me staranie
I trudy słodkie, bo przecież odemnie
1145
Ani cię matka kochała goręcej,