Strona:PL Sofoklesa Tragedye (Morawski).djvu/223

Ta strona została przepisana.

Więc żeś w ofiarnej za prawdę szermierce,
Za twych najbliższych i za całe plemię
Wchłonął wszechludu boleści w twe serce
I wszechciężarów na siebie wziął brzemię,
Żeś mężnie kroczył przez szlaki niedoli,
Choć słońca oko nad tobą zagasło,
Widnieć ty będziesz jak prawdy i woli
Rycerz i hasło.

.............

Lecz ta, co zawsze z litością się skłoni
Nad świata nędzą, serdeczna baśń ludu,
Dojrzy ofiary wśród krwawej łez toni
I spiesząc z lekiem dla cierpień i trudu,
Ujmie boleści w miłosne swe dłonie
I w kraj zawiedzie, gdzie w słońca lazurze
Lśni gród Pallady i w gajów osłonie
Kolonu wzgórze.

Tam nad twą biedną, poniżoną skronią,
Nieba zapłaczą srebrzystemi rosy,
Tam skardze twojej słowiki przydzwonią,
A żal z ich pieśnią gdzieś pójdzie w niebiosy.
Fiołki, narcyzy pokłonią się wiosną,
Bluszczu zawoje oplotą swym chłodem,
Szmer Afrodyty ułoży cię do snu
Z Muz korowodem.

I zaśniesz w śmierci kojącej pieszczocie...
A twoim śladem ci, co w ziemi boju
Mdleją, ustając w pracy i ochocie,