Strona:PL Sofoklesa Tragedye (Morawski).djvu/237

Ta strona została przepisana.
EDYP.

I ja słyszałem. Lecz świadka nie widać.

CHÓR.

Toć, jeśli w sercu drobinę ma trwogi,
       295 On się przed twemi ulęknie przekleństwy.

EDYP.

Nie strwożą słowa, kogo czyn nie straszył.

CHÓR.

Lecz otóż człowiek, co sprawy wyjaśni.
Bo już prowadzą boskiego wróżbitę,
W którego duszy prawda ma ostoję.

EDYP.

       300 O Tyrezyaszu, co sprawy przenikasz
Jasne i tajne, na ziemi i niebie!
Chociasz ty ślepym, nie uszło twej wiedzy,
Jako choruje gród ten; przeto w tobie
Upatrzyliśmy zbawcę i lekarza.
       305 Bo Febus, jak ci już może donieśli,
Po wieściach naszych tę wróżbę obwieścił,
Że wyzwolenie li wtedy nastąpi,
Skoro odkrywszy morderców Laiosa
Na śmierć ich albo wygnanie skażemy.
       310 Ty przeto lotu ptaków nie niechając,
Ni innych środków twej wróżbiarskiej sztuki,
Siebie i miasto, ratuj mą osobę,
I zbaw nas z wszelkiej zakały tej zbrodni.
W tobie nadzieja; kto, czem tylko może,
       315 Wesprze bliźniego, spełni dzieło boże.