Biada, o biada tej wiedzy, co szkodę
Niesie wiedzącym; znam ja to zbyt dobrze
I pomny na to nie byłbym tu stanął.
W czem powód, żeś tu przybył poniewoli?
320
Puść mnie do domu; bo łacniej co twoje
I ja co moje zniosę, gdy usłuchasz.
Miastu, któregoś dzieckiem, służyć radą
Jest obowiązkiem miłości i prawa.
Widzę, że słowa niekoniecznie w porę
325
Tyś wyrzekł; obym ja równie nie zbłądził.
Na bogów, wiedząc nie ukrywaj światła,
Przecież my wszyscy na klęczkach błagamy.
Wy wszyscy w błędzie. Ja nigdy złych rzeczy
Moich, by nie rzec... Twoich nie wyjawię.
330
Więc wiedząc zmilkniesz? czyż myślisz człowieku
Miasto to zdradzić i zniszczyć ze szczętem?
Ani ja ciebie, ni siebie nie zmartwię.
Próżno mnie kusisz, nie rzeknę już słowa.