Strona:PL Sofoklesa Tragedye (Morawski).djvu/254

Ta strona została przepisana.
CHÓR.

Że pozwał bogów, nie mieć bez przyczyny
Hańbiącej w twarz jego winy!

EDYP.

Wiedz ty, iż tego żądając odemnie
Żądasz mej śmierci i mego wygnania.

CHÓR.

Klnę się na słońce, co niebios wiedzie rej,
Niechbym zginął marnym zgonem,
Jeśli kiedy w duszy mej
Myśl ta postała; w sercu ja zgnębionem
Drżę, iż do nieszczęść, co trapią tę ziemię,
Nowych klęsk przydacie brzemię.

EDYP.

Niech więc on idzie, choćbym i ze szczętem
Miał zginąć, albo z hańbą być wygnanym.
Litość mą budzą twe słowa, nie jego.
Moja nienawiść wszędzie go doścignie.

KREON.

Zżymasz się jeszcze, kiedy ustępujesz,
Zgnębionym jesteś, gdy gniew twój przycichnie,
Takie natury są sobie katuszą.

EDYP.

Precz stąd nareszcie.

KREON.

Uchodzę w tej chwili.
Niechby wbrew tobie mnie tamci uczcili.

CHÓR.

Księżno, czemu ty zwlekasz, by go wprowadzić do domu?