Strona:PL Sofoklesa Tragedye (Morawski).djvu/30

Ta strona została przepisana.

I staję, książę, przed tobą i powiem,
Choć tak po prawdzie sam nie wiem zbyt wiele.
A zresztą tuszę, że nic mnie nie czeka,
Chyba, co w górze było mi pisanem.

KREON.

       235 Cóż więc nadmierną przejmuje cię trwogą?

STRAŻNIK.

Zacznę od siebie, żem nie zrobił tego,
Co się zdarzyło, anim widział sprawcy,
Żem więc na żadną nie zarobił karę.

KREON.

Dzielnie warujesz i wałujesz sprawę,
       240 Lecz jasnem, że coś przynosisz nowego.

STRAŻNIK.

Boć to niesporo, na plac ze złą wieścią.

KREON.

Lecz mów już w końcu i wynoś się potem.

STRAŻNIK.

A więc już powiem. Trupa ktoś co tylko
Pogrzebał skrycie i wyniósł się chyłkiem,
       245 Rzucił garść ziemi i uczcił to ciało.

KREON.

Co mówisz? Któż był tak bardzo bezczelnym?

STRAŻNIK.

Tego ja nie wiem, bo żadnego znaku
Ani topora, motyki nie było.
Ziemia wokoło była gładka, zwarta,
       250 Ani w niej stopy, ni żadnej kolei,
Lecz, krótko mówiąc, sprawca znikł bez śladu.