725
Kiedyś źle począł, już trudno nadzieję
Żywić, co w duszę otuchy coś wleje.
Lecz gdy wbrew woli ktoś spełnił złe czyny,
Snać wielkich gniewów nie wznieci przez winy.
Mówić tak zdoła, kto nie brał udziału
730
W złem, lecz się żadną nie splamił zakałą.
Lepiej, byś dalszej zniechała już zwady,
Chyba co rzekniesz do syna; bo widzę
Tego, co ruszył za ojcem na zwiady.
Matko! z trzech wybrać dziś jedno ci trzeba,
735
Albo, byś zmarła, lub żyjąc tu dalej,
Byś matką była innemu, lub z nieba
By ci bogowie myśl lepszą zesłali.
O synu, cóż ci tak we mnie wstręt budzi?
Wiedz ty, żeś męża, a mego rodzica
740
Dnia dzisiejszego twą ręką zabiła.
O biada! jakież zwiastujesz mi słowo?
Takie, co odstać się nigdy nie zdoła,
Bo któżby umiał odrobić, co zaszło?