Strona:PL Sofoklesa Tragedye (Morawski).djvu/327

Ta strona została przepisana.
DEJANIRA.

       725 Kiedyś źle począł, już trudno nadzieję
Żywić, co w duszę otuchy coś wleje.

CHÓR.

Lecz gdy wbrew woli ktoś spełnił złe czyny,
Snać wielkich gniewów nie wznieci przez winy.

DEJANIRA.

Mówić tak zdoła, kto nie brał udziału
       730 W złem, lecz się żadną nie splamił zakałą.

CHÓR.

Lepiej, byś dalszej zniechała już zwady,
Chyba co rzekniesz do syna; bo widzę
Tego, co ruszył za ojcem na zwiady.

HYLLOS.

Matko! z trzech wybrać dziś jedno ci trzeba,
       735 Albo, byś zmarła, lub żyjąc tu dalej,
Byś matką była innemu, lub z nieba
By ci bogowie myśl lepszą zesłali.

DEJANIRA.

O synu, cóż ci tak we mnie wstręt budzi?

HYLLOS.

Wiedz ty, żeś męża, a mego rodzica
       740 Dnia dzisiejszego twą ręką zabiła.

DEJANIRA.

O biada! jakież zwiastujesz mi słowo?

HYLLOS.

Takie, co odstać się nigdy nie zdoła,
Bo któżby umiał odrobić, co zaszło?