Strona:PL Sofoklesa Tragedye (Morawski).djvu/336

Ta strona została przepisana.

Bo na to w domu już patrzą me oczy
A tamtem przyszłość się mroczy,
Więc cierpię, nadal się trwożę.

Niechby nad mojem ogniskiem powiały
Wiatry, gdzieś w dal mnie wyparły,
Abyśmy widząc, że Zeusa syn śmiały
Zgnębion, wnet z trwogi nie zmarły,
Bo mówią, że on nieszczęściem znękany
W progu już, dziw niesłychany.

Jak słowik dźwięczny, w żałosnem snać pieniu
Nad czemś ja blizkiem płakałam. W milczeniu
Toć idą! Jak go miłośnie wśród ciszy
Niosą, jak kroków ich nikt nie dosłyszy.
Biada, on sam się już w głos nie odzywa,
Czy zmarł, czy tylko spoczywa?

HYLLOS.

       971—987 Biada mi!
Me serce, o ojcze, się żali,
Cóż cierpię, pocznę ja dalej?

STARZEC.

Powstrzymaj synu twe skargi,
I nie jątrz ojca, co w bólu zgorzkniały,
Bo on żyje, choć omdlały;
Więc przygryź, zawrzyj twe wargi.

HYLLOS.

Jak mówisz starcze, więc żyje?

STARZEC.

Nie budź go, kiedy on we śnie spoczywa
I nie rusz, nie płosz ty złego z łożyska,