Jego oglądać, lecz niechbyście w chwili,
Gdy groźny stępak postąpi tu krokiem,
Wnet się znaleźli pod moim wy bokiem
I co należy sprawili.
Co mówisz, bym miał oko na cię,
To troską moją wciąż.
Lecz rzeknij, w jakiej mieszka chacie,
Gdzie bywa teraz mąż?
Bo taka wieść mi dopomoże,
By chyłkiem tu nie wpadł,
Czy w wnętrzu on, czy też na dworze,
Gdzie jest, gdzie szedł, gdzie ślad?
Otóż dom jego o bramie dwoistej
I skalne łoże.
A gdzież sam nieszczęsny?
Jasnem, że człowiek szukając swej strawy,
Teraz przez blizkie się wlecze dzierżawy,
Bo tak się żywi, wieść głosi,
Strzały skrzydlate miotając z swej ręki
W dzikiego zwierza, a nikt mu wśród męki
Ulg ni leku nie przynosi.
169—200
Litość mnie zbiera, że żaden ochotny
Człek doń z pomocą nie spieszy,
Ani go oko miłosne ucieszy,
Że taki nędzny, samotny.