Strona:PL Sofoklesa Tragedye (Morawski).djvu/39

Ta strona została przepisana.

Spadają nizko, że często się widzi,
Jako żelazo najtwardsze wśród ognia
Gnie się i mimo swej twardości pęka;
       475 Wiem też, że drobne wędzidło rumaki
Dzikie poskramia. Bo tym nieprzystojną
Wyniosłość, którzy u innych w niewoli.
Dziewka ta jedną splamiła się winą,
Rozkazy dane obchodząc i łamiąc,
       480 Teraz przed drugim nie sroma się gwałtem,
Z czynu się chełpi i nadto urąga.
Lecz nie ja mężem, lecz onaby była,
Gdyby postępek ten jej uszedł płazem.
Ale czy z siostry, czy choćby i bliższej
       485 Krwią mi istoty ona pochodziła,
Ona i siostra nie ujdą przenigdy
Śmierci straszliwej; bo i siostrę skarcę,
Że jej spólniczką była w tym pogrzebie.
Wołać mi tamtą, którą co dopiero
       490 Widziałem w domu zmięszaną, szaloną.
Tak duch zazwyczaj zdradza tych, co tajnie
Się dopuścili jakiegoś występku.
Wstręt zaś ja czuję przeciw tym złoczyńcom,
Którzy swe grzechy chcą potem upiększać.

ANTYGONA.

       495 Chceszli co więcej, czyli śmierć mi zadać?

KREON.

O! nie! w tem jednem zawiera się wszystko.

ANTYGONA.

Więc na cóż zwlekać? Jako twoje słowa
Mierzą, i oby zawsze mnie mierziły,