I teraz, synu, kiedy, jak się zdaje,
Przerwa i ulga w złem mojem nastała,
Weź mnie, o miły, ty sam, uwieź z sobą,
880
Byśmy, gdy raz się zło moje przesili,
Weszli na pokład i w drogę ruszyli.
O, jak się cieszę, widząc wbrew nadziei,
Jakeś się dźwignął z cierpienia i żyjesz,
Bo wśród napadu już pewne oznaki
885
Jakoby na zgon wskazywać się zdały,
Więc zbierz się teraz, lub, jeśli zezwolisz,
Dźwigną cię ludzie; na zwłoki nie pora,
Skorośmy obaj powzięli chęć działać.
Dzięki ci synu; sam dźwignij łaskawie,
890
Tamtych nie trudząc, by im nie obmierzła
Zła woń przed czasem; bo dosyć przykrości
Jeszcze zażyją przezemnie na morzu.
Więc dobrze, ale wstań i sam się zaprzyj.
Owszem; toć dawno sam stawać przywykłem.
895 O biada! ale cóż pocznę ja dalej?
Cóż znów o synu, gdzież zmierza ta mowa?
Nie wiem, jak słowa obrócić bezradne.