Strona:PL Sofoklesa Tragedye (Morawski).djvu/403

Ta strona została przepisana.

Snać ty litośnie, jeżeli masz serce,
Na Heraklesa patrzysz spadkobiercę,
Co cię już nigdy nie chwyci.
Bo dziś człek inny już tobą się szczyci,
W dłoni cię dzierży złoczynnej
I widzisz, jako w przebiegłym zbrodniarzu
Podłości, zdrady bezliczne się ważą,
Jakich niezdolny kto inny.

CHÓR.

Co słusznem, niechaj mąż pięknie wypowie,
Lecz to wyrzekłszy, niech zniecha obrazy
W raniącem słowie.
Ów człowiek jeden z pośród druhów śpieszy,
By te zlecone mu spełnić rozkazy
Dla dobra rzeszy.

FILOKTETES.

O lotne łowy ptaków jasnookich,
Wy zwierząt licznych narody,
Które mieszkacie na szczytach wysokich,
Już nie pierzchniecie od mojej zagrody,
Bo w dłoni mej już nie dzierżę
Tej, co mi dawniej służyła, strzał siły
I moc i bronie już mnie opuściły
I nikt ostępu tego nie ustrzeże.
Groza stąd żadna już was nie przywita,
Więc zbliżcie lotem się śmiałym,
Aby z pomstą się do syta
Mem nadpsutem tuczyć ciałem.
Toć śmierć niebawem mnie zwoła,
Skąd bo żywność mi przypadnie,