Bo jedno, o co się spytam, odrzeknij!
Gdyby kto ciebie, coś mężem tak prawym,
Nagle chciał zgładzić, badałbyś ty wówczas,
Czy zbój ci ojcem, czy wręcz byś to pomścił?
995
Mniemam, że życie jeżeli ci miłem,
Mściłbyś winnego, nie śledząc za prawem.
Ja więc popadłem w te klęski z dopustu
Bogów, a mniemam, że nawet duch ojca,
By żyw był jeszcze, nie przeczyłby temu.
1000
Ty zaś nieprawy, a sądząc, iż wszystko,
Co cnem lub niecnem wręcz wyrzec przystoi,
Takie tym wobec mi rzucasz zniewagi.
I pięknie sławisz Tezeusa nazwisko
I jako pięknie Ateny się rządzą,
1005
Lecz wśród tych pochwał nie pomnisz wskroś o tem,
Że jeśli który kraj bogów czcić umie,
Ten przed innymi celuje w tej mierze;
Boś na starego się targnął tułacza
A dziewki gwałtem porwałeś z przed oczu.
1010
Przeto do bogiń tych wołam w żałobie,
Niech ta modlitwa ich tronu dosięże,
Niech ześlą pomoc, byś poznał na sobie,
Jacy to dzierżą w tym grodzie straż męże.
Zacnym, o książę, ten człowiek, a klęski
1015
Jego okropne i godne pomszczenia.
Dość słów! bo przecież złoczyńcy się spieszą,
A my skrzywdzeni stoimy bezczynnie.
Coż więc ty każesz mnie czynić słabemu?