Złe się jak burza nademną zerwało,
Nie widzę końca mej męce,
Syna zmarłego dźwigałem ja w ręce,
A teraz żony martwe widzę ciało.
O biada! matczyna
Rozpacz dognała już syna.
Zranionej ciężko nocą zaszły oczy,
U stóp ołtarza zajękła nad zgonem
Niegdyś chwalebnym syna Megareusa,
I nad Haimonem, a wreszcie przekleństwa
Tobie rzuciła ciężkie, dzieciobójcy.
1306—1353
Groza mną trzęsie. Przecz mieczem nikt w łono
Ciosu mi śmierci nie zada?
O, ja nieszczęsny! O, biada mi! biada!
W toń nieszczęść sunę spienioną.
W konaniu jeszcze za te wszystkie zgony
Na twoją głowę miotała przekleństwa.
Jakimże ona skończyła sposobem?
Żelazo w własnej utopiła piersi,
Słysząc o syna opłakanym końcu.
O biada! win mi nie ujmie nikt inny,
Nie ujmie męki, ni kaźni.