Strona:PL Sofoklesa Tragedye (Morawski).djvu/89

Ta strona została przepisana.
TEKMESSA.

O nie! Jak wicher po ciemnej ścichł burzy,
I on się przecie rozchmurzy.
Lecz choć przy zmysłach, ma klęskę znów nową,
Bo patrzeć w nędzę domową.
Do której inny nie przyłożył ręki,
Najsroższe jątrzy to męki.

CHÓR.

Lecz, gdy mu lepiej, wytchnienie nas czeka,
Bo złe, co przeszło, mniej dręczy człowieka.

TEKMESSA.

       265 Cóżbyś ty wolał, gdybyć wybrać dano?
Czy dręcząc swoich samemu się cieszyć,
Czy też sam cierpieć i cierpieć z innymi?

CHÓR.

Podwójnie cierpieć, o pani, złem większem.

TEKMESSA.

A tak, my właśnie, choć zdrowi, cierpimy.

CHÓR.

       270 Jaką myśl twoja? niejasne te słowa.

TEKMESSA.

Mąż ów, dopóki nim władła choroba,
Sam się radował ze swoich obłędów,
A nas przytomnych zatrapiał swą klęską;
Gdy zaś odetchnął i wyszedł z choroby,
       275 Sam on w okropne się stoczył boleści,
A nas nie mniejszą dziś troską napawa.
Czyż to miast jednej nie klęska zdwojona?