Strona:PL Sofoklesa Tragedye (Morawski).djvu/91

Ta strona została przepisana.

       305 A potem znowu wtargnąwszy do domu,
Do zmysłów z czasem zaledwie powrócił,
I gdy swą izbę pełną zoczy szału,
W ciemię się bijąc zawył i na zwały
Runął on trupów i usiadł na ścierwach,
       310 Rwąc paznokciami wciąż włosy ze skroni.
I długo siedział tak, nie rzekłszy słowa,
Aż wreszcie grożąc przemówił on do mnie,
Bym wszystko, co się zdarzyło, zjawiła,
I pytał, jakiej ofiarą padł klęski.
       315 Więc ja, o druhy, nie mało strwożona
Wszystko mu rzekłam, com tylko wiedziała,
A on wnet zawył jękiem tak bolesnym,
Jakiego nigdy nie słyszałam wprzódy.
Bo zwykł on mówić, że żale takowe
       320 Oznaką lichej i małej są duszy;
Więc od zbyt głośnych wstrzymując się jęków,
Wzdychał li ciężko, jak byk, co pomruknie.
A teraz takim zgnębiony dopustem
Bez wody, chleba, tam siedzi w milczeniu
       325 Wśród zwierząt, które powalił żelazem,
I jasnem, że coś strasznego zamierza,
Bo coś takiego przebija z tych żalów.
Ale, o drodzy, wszak po tom przybyła,
Spieszcie doń z ulgą; takiego mąż ducha
       330 Czasami słowa przyjaciół posłucha.

CHÓR.

Okropność wieścisz, Teleutasa córo,
Że mąż przez klęski twój doszedł do szału.

AJAX.

Biada mi, biada!