Strona:PL Sofoklesa Tragedye (Morawski).djvu/95

Ta strona została przepisana.

Ni ze śmiertelnych jej nikt nie przyczyni,
Lecz Zeusa córa, potężna bogini
Miażdży do szczętu.
Gdzież więc się schronić kto zdoła?
Dokąd podążę z tej klęski odmętu?
Jeśli tu wszystko się mroczy do koła,
Blizko zaś z krzywdy cieszący się mojej.
Nad płonym łupem mi przyszło zasiadać,
A całe wojsko snać rozmach swój zdwoi,
By mi śmierć zadać.

TEKMESSA.

Nieszczęsna, żalem dziś męża brzmią wargi,
Nie byłby dawniej on takiej zniósł skargi.

AJAX.

Biada, szumiące mórz smugi,
Gaju nadbrzeżny i groty skaliste!
Wyście trzymały czas długi, przydługi
Mnie koło Troi. Już dalej zaiste
Tchem ja pogardzę. Niech wie kto rozumnym...
Sąsiedzkie fale Skamandrosa rzeki,
Coście Argiwom sprzyjały,
Już nie ujrzycie równego przez wieki,
— Przed słowem takiem nie cofnę się dumnem —
Bo nikt z Hellady pod Troję nie zdążył,
Któryby dorósł mej chwały.
A dzisiaj los mnie tak nizko pogrążył.

CHÓR.

Ni wstrzymać mowy, ni znieść jej nie łatwo,
Bo przecie w wielkie popadłeś nieszczęście.