SAKALYI Zaczynam nabierać nowego zainteresowania życiem. Mimo iż cierpię potwornie z powodu tej miedziano-włosej bestii, nie myślę chwilowo o tym w sposób tak jadowity.
RIO-BAMBA Niech pan sprobuje ją zbić, panie baronie. To pomaga czasem w powieściach — może pomoże i w życiu.
SAKALYI Próbowałem — udane bicie jest na nic. Nie rozumiecie mnie, mój dobry Rio-Bamba. Ona jest moją i niczego mi nie odmawia. A jednak opanować jej nie mogę. Nie wiem, czym jest jej dusza, nie wiem nawet, czy jest w ogóle. Jakże można opanować to, czego nie ma?
ISTVAN Panowie: może potem pomówimy o tamtych sprawach. Tu są na pierwszym planie rzeczy naprawdę daleko ciekawsze, które i was pośrednio dotyczyć mogą. Może jeszcze wszystko się zmieni w zupełnie niebywały dotąd sposób.
BALEASTADAR Tak — ja nie kłamię, nie mówię symbolicznie i w nic nie wierzę, mimo, że czuję się na tym świecie, hm — jakby to powiedzieć — dość dziwnie — ale nie tak, aby móc już uwierzyć...
KRYSTYNA W co? W to, że pan jest Belzebubem?
BALEASTADAR Chociażby w to — w braku czegoś lepszego.
KRYSTYNA To są smutne maniackie bzdury...
BALEASTADAR Poczekajcie, poczekajcie! — Nie trzeba być zbytecznym realistą w życiu. Kiedy Rio-Ramba, stryj pana Istvana, opowiedział mi po raz pierwszy całą tę tak zwaną mordowarską legendę, śmiałem się tylko z tego. Ale potem zacząłem myśleć i myśleć nad tym w kółko bez końca i ostatecznie coś się we mnie wewnętrznie skręciło, coś, o czym podświadomie wiedziałem jakby we śnie. Moja żona przestała dla mnie istnieć, mimo że — ale mniejsza z tym...
BABCIA Oto, to, to — właśnie.
BALEASTADAR Proszę nie przerywać. Poczułem w sobie to coś dziwnego, jakieś przeświadczenie, że ja znam skądś to wszystko i że muszę zobaczyć tę okolicę. Zaraz kupiłem tu winnicę przez moich agentów, a teraz od trzech tygodni czekam tu na Istvana.
KRYSTYNA Oto i ma pan swego Belzebuba, panie Istvanie. Nie ma rady.
BALEASTADAR (nie zwracając na nią uwagi). Bo ostatecznie nie chodzi o to, czy jestem Belzebubem, czy nie, co tak bardzo zajmuje pannę Krystynę, tylko o tę sonatę. Ja jestem właściwie pianistą, tylko minąłem się w życiu z moim fachem. Ale marzyłem zawsze o kimś, któryby wcielił moje pomysły — sam nie wiem nawet jakie — czuję je w sobie, jak jeden wielki nabój, do którego nie ma lontu, ani zapału.
KRYSTYNA Właśnie, nie ma zapału, a przywlókł się tu aż z Brazylii.
ISTVAN Niech pani poczeka, panno Krystyno.
KRYSTYNA Nowy kandydat na bzika...
BALEASTADAR (kończąc rzecz swoją). I gdy dowiedziałem się, że