z Pietrkiem rozmowę. Musiał odpowiadać na liczne pytania, bo dziewczynka chciała wiedzieć, ile ma kóz, dokąd je wiedzie i co robi, podczas kiedy się pasą. Nakoniec dotarli oboje wraz z kozami do chaty, gdzie czekała Deta. Ledwo ich dostrzegła, wykrzyknęła głośno:
— Heidi, cóż to znaczy? Gdzież obie sukienki i chustka? Kupiłam ci przecież nowe trzewiki górskie i nowe pończochy! Gdzież się to wszystko podziało?
Dziewczynka wskazała spokojnie palcem na zbocze góry i rzekła:
— Tam!
Istotnie, leżała tam jakaś kupka, czerwony punkt na wierzchu musiał być właśnie chustką.
— Głuptasie nieznośny! — wykrzyknęła Deta. — Czemużeś się rozebrała? Cóż to znaczy?
— Nie potrzebuję tego wszystkiego! — odparła Heidi, zgoła bez skruchy.
— Głupia, nieznośna dziewczyno! — narzekała Deta. — Któż po to teraz pójdzie? Wszakże rzeczy leżą o pół godziny drogi! Pietrek, pobiegnij prędko i przynieś, cóż stoisz zagapiony i jakby w ziemię wrosły?
— Spóźniłem się dziś! — odrzekł Pietrek powoli, nie ruszając się z miejsca i słuchając, z rękami w kieszeniach, wybuchu Dety.
— Stojąc na miejscu i wytrzeszczając ślepia, spóźnisz się bardziej jeszcze. Chodźno tu! Dostaniesz coś ładnego! Patrz!
Pokazała mu nowego piątaka, który go olśnił poprostu. Bez słowa skoczył na dół, biegnąc najkrótszą drogą w kierunku leżącej odzieży i dopadł do niej ogromnemi susami. Spakowawszy wszystko, wziął zawiniątko pod pachę i wrócił tak szybko, że Deta go pochwaliła i dostał zaraz swoje pięć
Strona:PL Spyri Johanna - Heidi.djvu/015
Ta strona została uwierzytelniona.