niegdzie wbił gwóźdź, poprawił coś u drzwi, chodził długo z młotkiem i gwoźdźmi w rękach, łatając to i owo, lub usuwając co niepotrzebne. Heidi chodziła za nim krok w krok, patrzyła nań nieustannie, a wszystko co robił, wydawało jej się wielce zabawnem.
Na tem im upłynął czas do wieczora. Stare jodły zaszumiały rozgłośniej, gdyż silny wiatr rozkołysał ich gęste korony. Heidi słuchała tego szumu z zachwytem nieopisanym, skakała wesoło dookoła drzew, doznając ogromnej radości, a dziadek patrzył na nią, stojąc pod drzwiami stajni. Nagle zabrzmiał przenikliwy gwizd. Heidi przerwała skakanie, a dziadek wyjrzał w stronę gór. Trzoda kóz pędziła w szalonych skokach wąską ścieżyną, a pośrodku nich biegł Pietrek. Heidi wydała okrzyk radości i rzuciła się między kozy, witając zosobna każdą, starą znajomą z dzisiejszego ranka. Pod chatą zatrzymało się wszystko, a ze stada wyszły dwie, smukłe kózki, biała i brunatna. Zbliżywszy się do dziadka, zaczęły lizać jego palce, w których miał sól. Tak czynił każdego wieczora, witając zwierzęta swoje. Pietrek popędził dalej trzodę, a Heidi głaskała jedną i drugą kozę, potem zaś zabiegła wokoło, by je pogłaskać także z drugiej strony, i radowała się niemi bardzo.
— Czy one naprawdę nasze? Czy obie nasze, dziadku? — pytała. — Czy pójdą do stajni? Czy zostaną u nas na zawsze? — Pytała i pytała, tak, że dziadek z trudem jeno mógł wtrącić swoje „Tak, tak.“
Gdy kozy sól zlizały, powiedział:
— Przynieś teraz swą miseczkę i chleb.
Heidi przyniosła posłusznie jedno i drugie. Dziadek udoił z białej kozy pełną miseczkę mleka, ukroił chleba i rzekł:
— Jedz teraz, potem zaś idź spać! Ciotka Deta zostawiła dla ciebie zawiniątko, są tam koszule i inne drobiazgi. Znaj-
Strona:PL Spyri Johanna - Heidi.djvu/024
Ta strona została uwierzytelniona.